GRY

czwartek, 29 sierpnia 2013

♥ Rozdział 10 ♥ "Ja sobie nie życzę robaków pod moją pierzyną!"

**Joy**

Obserwowałam z kuchni jak moi przyjaciele powoli zbiegają się do jadali i siadają przy stole czekając na posiłek.
- Joy! - Powiedział ktoś za mną. Wzdrygnęłam się wystraszona.
- Patricio ,nie strasz mnie tak więcej! - Krzyknęłam ,kiedy zobaczyłam moją przyjaciółkę.
- Sorki. Znalazłaś te robale? - Zapytała.
- Ja sobie nie życzę robaków pod moją pierzyną! - Do kuchni wszedł Eddie.
Patricia westchnęła ,a na jej twarzy pojawił się grymas zmęczenia.
- No przecież ci tłumaczyłam ,że to było jak się nienawidziliśmy.
- Gaduło znam cię dobrze i wiem ,że byłabyś zdolna do tego by i teraz zrobić mi taki kawał.
- Nie nazywaj mnie Gadułą ,karaluchu! - Oburzyła się.
- No dobrze Paplo. - Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
Wzrok mojej przyjaciółki pokierował się na dzbanek pełen soku ,który stał tuż obok niej.
Zanim się obejrzałam już trzymała go w rękach.
- Woow. - Eddie cofnął się w tył podnosząc ręce w geście obrończym. Ani mi się śniło ,żeby coś powiedzieć. - Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham?
- Nie ,nie mówiłeś. - Zrobiła krok w jego kierunku.
- No to mówię teraz ,tylko proszę odłóż ten sok!
- Hmm...niech się zastanowię... - Udała ,że myśli.
- Pat zbastuj. - Odezwałam się zmęczona już tym.
Brunetka spojrzała na mnie ,a po chwili odłożyła sok z powrotem na blat.
- Masz szczęście ,leszczu. - Rzuciła w stronę Eddie'go i wyszła.
Chłopak odetchnął z ulgą.
- Dzięki. - Zwrócił się do mnie.
- Nie ma za co. - Odparłam.
Zaśmiał się.
- Złośnica z niej. - Powiedział kręcąc głową.
- Tak okazuje swoje uczucia.
- Gdzie jest obiad?! Ja umieram! - Dobiegł nas krzyk Alfie'go z jadalni.
- Już niosę. - Odkrzyknęłam.
Eddie wrócił do jadalni ,a ja zabrałam się za noszenie talerzy. Pierwszy talerz dałam oczywiście ciemnoskóremu ,który wręcz rzucił się na jedzenie.
- Ugh..Alfie. - Skomentowała jego zachowanie Amber.
Zaśmiałam się ,a drugi talerz ,który trzymałam postawiłam przed Fabianem. Po kolei nosiłam obiady każdemu. Swój i Jeroma zostawiłam na koniec ponieważ chciałam zobaczyć jego reakcję na widok robali. Podałam mu talerz.
- Dzięki. - Uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Nie odpowiedziałam mu. Bez słowa usiadłam na swoim miejscu pomiędzy Pat i Alfie'm. Szczerze to wolałabym siedzieć gdzieś indziej. Nieustanne mlaskanie Alfie'go odbierało apetyt.
Skierowałam oczy na Jeroma ,który właśnie wsadzał pierwszy kęs do buzi. Wstrzymałam oddech ,żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Smakuje ci? - Spytałam z politowaniem ,kiedy Jerome zjadł już połowę.
Pokiwał głową.
- Bardzo.
Zakryłam usta ręką nie mogąc już wytrzymać. Po chwili zauważyłam jak Jerry wpatruje się w talerz i robi się cały czerwony.
- W moim jedzeniu są robaki! - Wrzasnął ,a po chwili złapał się za brzuch. - Przepraszam na moment. - Jęknął i wybiegł z pokoju.
Wybuchał niekontrolowanym śmiechem.
- AAA robale!! - Krzyknęła spanikowana Amber. - Nie znoszę robali..
- Spokojnie Amber. - Powiedziałam ,kiedy nieco się uspokoiłam. - Robale są tylko na talerzu Jeroma.
- To po to ci one były? - Spytała Pat kojarząc fakty.
Uśmiechnęłam się.
- Dokładnie.

Reszta siedziała nie ogarniając co się dzieje.
- Wsadziłaś robaki Jeromowi do jedzenia? - Odezwał się zszokowany Fabian.
- A co ty myślałeś? - Spytałam. - Że nic nie zrobię po tym jak to on wsadził mi zdechłe ryby do szafki?
Brunet już nic nie powiedział tylko wrócił do jedzenia.
- Joy ,nie wiedziałam ,że jesteś taka mściwa. - Powiedziała tym razem Nina.
Westchnęłam zmęczona ich uwagami.
- Niech wie jak to jest być ofiarą kawału. Należało mu się. - Odpowiedziała złotowłosej Patricia.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- W sumie to masz rację.
- Pójdę sprawdzić co z nim. - Powiedziała jak to zwykle zatroskana Mara i wstała.
- Maro siadaj. - Rozkazałam. - Już nie jesteście razem ,pamiętaj. Nie masz obowiązku się o niego martwić.
Usiadła z powrotem.
- Co prawda to prawda. - Przyznała.
- To ja pójdę. - Willow włączyła się do konwersacji ,a następnie za nim ktoś zdążył zareagować wyszła. Spojrzałam na Mare. Wiedziałam ,że ciągle kocha Jeroma ,a uprzedzenie do Willow jej jeszcze nie przeszło.  Na jej twarzy można było zobaczyć złość ,ale też i smutek.
- Nie przejmuj się Maro. - Złapałam ją za rękę.
- No właśnie. - Poparła mnie Pat chwytając za drugą rękę Mary. - On nie jest tego wart.
- Dzięki dziewczyny. - Uśmiechnęła się delikatnie.
Do pokoju wróciła Willow ciągnąc za sobą Jeroma ,który szczerze to nie najlepiej wyglądał. Zachichotałyśmy.
- Coś ty zjadł Jerome? - Spytałam chytrze.
- Robaki. - Odpowiedział ciężko siadając na swoje miejsce.
- Z przyjemnością mogę stwierdzić ,że jesteśmy kwita. - Powiedziałam z uśmiechem patrząc jak zareaguje. Otworzył szeroko oczy.
- Ty to zrobiłaś? - Spytał ze zdziwieniem.
- A co myślałeś?
Nie wychodził z szoku i dobrze. Niech wie z kim zadziera.
Znów przyłożył sobie rękę do brzucha i jęknął.
- Znowu? - I wybiegł z salonu z gwałtowną prędkością. Wybuchnęłam śmiechem znów nie mogąc się opanować. Zaraz do mnie dołączyła i Patricia.
- Wydaję mi się ,że jednak trochę przesadziłaś.- Powiedział powoli Fabian warząc dokładnie każde słowo.
- Zasłużył na to. - Odparłam pewnie i wstając od stołu wyszłam. Udałam się do swojego pokoju ,nie mając do robić sięgnęłam po moją ulubioną książkę "Zmierzch". Może i czytałam ją i wiele razy ,ale ciągle mi się nie znudziła.
Zanim jeszcze ją otworzyłam pomyślałam jeszcze raz o Jeromie. Pewnie teraz siedział w łazience wypruwając z siebie flaki.


Następny za minimum 10 komków :D

Patricia Miller

piątek, 9 sierpnia 2013

♥ Rozdział 9: Zemsta ♥

**Joy**

Byłam na maksa wściekła.Co za....Ugh!!! A ja chciałam się z nim zaprzyjaźnić i nawet go przeprosiłam ,a on co!?
Wpadłam do pokoju i opadłam na łóżko. Mimo to ,że byłam bardzo zła ,to i tak nie powstrzymało moich łez od wypłynięcia z oczu rozmazując przy tym mój lekki makijaż.
- Joy? - Usłyszałam za sobą, więc odwróciłam się ,żeby sprawdzić kto to.
W drzwiach stała moja przyjaciółka Mara.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam ,a raczej wychlipałam przez łzy.
- Przyszłam sprawdzić jak się czujesz. - Odpowiedziała z wyraźną troską.
- A jak się mam czuć? Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić Maro.
- Już nie musisz próbować. - Pogładziła mnie po ramieniu. - Zerwałam z nim.
- Co? - Zdziwiłam się. - Przecież ty go kochasz.
- Tak ,ale nie chcę być z kimś kto tak traktuje moją przyjaciółkę.
- Czuję się winna tego ,że już nie jesteście razem. Byliście fajną parą. - Przyznałam.
Brunetka raptownie posmutniała.
- Może i tak ,ale nie chcę mieć takiego chłopaka jak on. - Powiedziała cicho.
Przytuliłam ją do siebie. Łzy chwilę temu przestały spływać mi po policzkach.
- Muszę o nim zapomnieć. - Wyszeptała.
Westchnęłam wiedząc ,że to nie będzie dla niej łatwe ,a nie chciałam by cierpiała.
Dobiegło nas pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałyśmy jednocześnie.
Do pokoju weszła Trudy.
- Gwiazdki ,a wy nie w szkole? - Zapytała.
- Nie mam ochoty tam dzisiaj być. - Odpowiedziała na jej pytanie Mara.
- Ja też nie. - Odezwałam się.
- Coś się stało? - Zauważyła ,że nie jesteśmy w nastojach.
Nic nie powiedziałyśmy.
- Rozumiem ,że nie chcecie o tym rozmawiać. - Zgadła. - Nie powiem Victorowi ,że tu jesteście ,ale musicie mi pomóc w robieniu obiadu.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się do opiekunki ,a ona po chwili opuściła pokój.
- Trzeba się przebrać. - Westchnęła brunetka ,po czym wstała i zabierając ciuchy ze swojego łóżka także wyszła z pokoju.
Uszykowałam sobie czerwoną sukienkę z jedwabiu i balerinki tego samego koloru. Ubrałam się w te rzeczy ,a mundurek powiesiłam na wieszaku w szafie i zeszłam na dół.
Kiedy znalazłam się w kuchni Trudy od razu wręczyła mi worek ziemniaków i nożyk.
- Obieraj. - Rozkazała zabiegana.
- Czy wszystko w porządku? - Zapytałam zaczynając obierać.
- Mam dzisiaj randkę. - Odpowiedziała. - Muszę się szybko wyrobić z obiadem ,by mieć czas się uszykować.
- Randka? - Zdziwiłam się. - Z kim?
Zarumieniła się.
- Z wujkiem Fabiana. - Odpowiedziała radośnie.
- To super! - Spróbowałam wydobyć z siebie chodź odrobinę entuzjazmu. 
- Trudy? - Do kuchni weszła Mara.
- Ohh. Jak dobrze ,że jesteś. - Odetchnęła opiekunka i wręczyła Marze masę sztućców.
- Ale ja nie mogę wam pomóc. - Powiedziała brunetka odkładając te rzeczy na blat. - Mój tata dzwonił i chce się ze mną spotkać.
Trudy westchnęła.
- No dobrze. Idź już.

- Dzięki. - Moja przyjaciółka uśmiechnęła się promiennie i wybiegła z kuchni.
- Wygląda na to ,że więcej obowiązków spadło teraz na ciebie ,Joy. - Zwróciła się do mnie Trudy po chwili.
- Przeżyje. - Odpowiedziałam wkładając już obrane ziemniaki do garnka ,po czym włączyłam palnik.
Kobieta zabrała sztućce ,które zostawiła Mara i poszła rozłożyć je w jadalni na stole. Usiadłam na krześle czekając na dalsze zadania.
- Teraz jesteś wolna. - Powiedziała ,kiedy wróciła. - Kiedy wszystko się ugotuję po prostu każdemu nałóż ,okay? A ja już pójdę się szykować. Mogę ci powierzyć takie zadanie?
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się.
- Dobrze. - Odwzajemniła mój uśmiech i wyszła. 
Zabrałam czasopismo ,które leżało obok owoców i gotowa na to ,że trochę będę musiała czekać aż to wszystko się ugotuje ,zaczęłam czytać.
"Jak zemścić się na chłopaku?" ,przyciągnął moją uwagę tytuł głównego artykułu.
- To może być ciekawe. - Powiedziałam do siebie i przeszłam do czytania.
Od razu ,kiedy skończyłam czytać zdecydowałam ,że powinnam zemścić się na tym pacanie. Tylko jak?
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek ,który mówił ,że obiad gotowy. Wyciągnęłam odpowiednią liczbę talerzy i zajęłam się nakładaniem na nie ziemniaków i mięsa.
Zatrzymałam się na jednym z talerzy. Już wiedziałam jaki kawał zrobić Jeromowi! Spojrzałam na zegarek. Lekcje już się skończyły i wszyscy już pewnie zmierzali w stronę domu.Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Pat.
- Halo? - Odebrała już po drugim sygnale.
- Masz jeszcze te robaki ,które kiedyś chciałaś wsadzić Eddiemu pod pierzynę?
- Jakie robaki?! - Usłyszałam zdziwiony i zdenerwowany głos Eddie'go. Ups...
- Em...żadne. - Odpowiedziała mu. - Są u nas pod moim łóżkiem. - Zwróciła się do mnie.
- Dzięki. - Rozłączyłam się ,a następnie pobiegłam na górę ,żeby po chwili wyciągnąć duże pudełko spod łóżka mojej przyjaciółki ,po czym wróciłam do kuchni. 
Wsadziłam robaki na jeden z talerzy tak by ich nie było widać. Zemsta jest słodka ,pomyślałam. 
Do domu po woli zaczęli się schodzić wszyscy. Z szatańskim uśmieszkiem zdecydowałam ,że zemstę czas  zacząć.

No to tyle z 9. Pisałam to długo i jeszcze wyszło durnie! ;c

Patricia Miller