GRY

sobota, 19 października 2013

TRAGEDIA! ;c

Patricia Miller usunęła się z bloga!!!
Nie wiem dlaczego to zrobiła, ale omal nie usunęła CAŁEGO bloga!
Weźcie przemówcie jej do rozumu tak, by zechciała tutaj wrócić!!!
Poszę pomóżcie mi! <333


Do czasu jej powrotu blog jest zawieszony... ;c

poniedziałek, 14 października 2013

♥ Rozdział 12 "Serio chcesz z nim zerwać?" ♥

**Joy**


W szpitalu nie było dość przyjemnie. Zawsze gdy przebywałam w tym miejscu czułam się chora ,mimo ,że wcale nie byłam. Wlokłam się za Trudy powolnym krokiem. Byłam nieco skrępowana faktem ,że Jerome może być tutaj przeze mnie. 
- Trudy ,ja nie chcę tutaj być. - Wymamrotałam do opiekunki. Przebywałam tutaj tylko jakieś niecałe pięć minut ,a już miałam tego miejsca po dziurki w nosie.
- Jeszcze nawet nie doszłyśmy. - Zauważyła kobieta. 
Westchnęłam. Byłam niemal pewna ,że szybko mnie stąd nie wypuści.
Przechodziłyśmy przez masę różnych korytarzy ,lecz w żadnym nie było śladu po kimś z domu Anubisa. Czułam się tak jakbyśmy krążyły w jakiś labiryncie nie mogąc znaleźć drogi do wyjścia. Nie ,żebym była jakaś chora czy coś ,po prostu nie znoszę szpitali.
Rozglądając się dookoła zauważyłam Alfie'go. Stał przy sklepiku ,w którym sprzedawali ciasto. Nie bardzo mnie to zdziwiło. W końcu to Alfie.
- O Trudy! Joy! - Ucieszył się jak nas zobaczył.
- Hej Alfie. - Uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Alfie gdzie są wszyscy? - Zapytała  Trudy.
- Siedzą w ogrodzie. Znudziło im się siedzenie pod salą Jeroma. - Zaśmiał się. - Mnie wysłali po ciasto. 
- Wysłali po ciasto? Jesteś pewny ,że sam nie postanowiłeś przyjść? - Spytałam. 
- Oj ,no dobra. Sam zdecydowałem przyjść po ciasto...Zadowolona?
- Bardzo.
- Joy idziesz ze mną do Jeroma? - Zapytała Trudy.
- Nie ,wolę iść do reszty. - Odpowiedziałam. Wolałam zwlekać jak najdłużej tylko się da z odwiedzeniem go ,a jeżeli teraz miałam wybór ,musiałam go wykorzystać. 
- No jak chcesz. To ja idę. - Powiedziała ruszając w kierunku kolejnego korytarza ,a po chwili zniknęła za jego drzwiami.
- Pomożesz mi zanieść ciasto. - Oświadczył Alfie. 
- Ok..ay.
Chwilę mu zeszło kupowanie go. Prawda była taka ,że nie mógł się zdecydować ,które wybrać. W końcu wybrał dwa rodzaje. Jabłecznik i sernik. Nie obyło się oczywiście od babeczki jagodowej ,którą zjadł na miejscu. 
- Nieee. Trudy robi lepsze. - Skomentował przełykając ostatni kawałek ,gdy szliśmy już w stronę ogrodu. 
- Przynajmniej wiesz ,że nie powinno się kupować szpitalnych babeczek. - Westchnęłam. 
Zapadła cisza ,która trwała do momentu ,w którym doszliśmy do naszych przyjaciół. Wszyscy siedzieli na kocu (nie miałam pojęcia skąd on się tu wziął) ,przy długim zielonym krzewie i popijali się oranżadą ,którą też nie wiedziałam skąd wzięli. Patricia raptownie wstała wyrywając się z objęć Eddiego i podbiegła do mnie ,po czym pociągnęła kilka metrów na bok ,nie dając mi możliwości przywitania się z kimkolwiek. 
- Słuchaj ,nie wiem czy to czasem nie jest spowodowane tymi robakami. - Powiedziała.
- Ja też tak myślę. - Przyznałam. - Kurczę ,jeżeli się okażę ,że to właśnie to jest przyczyną to uznam siebie za tyrana. 
- Oj ,nie przesadzaj. Należało mu się. - Uśmiechnęła się lekko.
- Ale nie aż tak. 
- W sumie racja. - Zamilkła na moment.  - Dobra chodźmy do reszty. - Znów pociągnęła mnie za rękę. 
Usiadłyśmy na skraju kocu. Nasze pojawienie się przerwało wszystkie dyskusje ,które właśnie trwały. Wszystkich wzrok skierował się na mnie ,jakby również uważali ,że to wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą. 
- Nie gapcie się tak. - Uniosłam głos poirytowana. - Nic nie zrobiłam!
- Pewna tego jesteś? - Zabrał głos Eddie. 
- Eddie ,nie obwiniaj jej! - Skarciła go Patricia. - Jej wina ,czy nie ,tak czy tak należało się temu pajacowi.
- Czy ty aby na pewno się przeginasz? On leży w szpitalu!  - Krzyknął na nią. 
- Jeszcze raz się na mnie wydrzesz ,a ty sam wylądujesz w szpitalu!
- Ej ,nie kłóćcie się przeze mnie. - Wtrąciłam usiłując ich uspokoić. 
- On sam zaczął. - Odparła Pat.
- Ale wy jesteście parą i nie powinniście się kłócić.
- Chcą to niech się kłócą ,ich problem. - Powiedział Fabian niewzruszony. 
- Ale przez te kłótnie mogą zerwać! - Zwróciłam się do niego ,ale on tylko wzruszył ramionami. 
- Może to w sumie dobry pomysł. - Stwierdziła moja przyjaciółka. 
Spojrzałam na nią pytająco.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Uprzedził mnie Eddie zadając dokładnie to samo pytanie ,które własnie pchało mi się na usta.
- Że może to faktycznie dobry pomysł ,że powinniśmy zerwać. - Odpowiedziała mu wstając. - Muszę się nad tym zastanowić.  - Powiedziała jeszcze i zaczęła iść szybkim krokiem w kierunku szpitala. Wstałam i pobiegłam za nią.
- Serio chcesz z nim zerwać? - Spytałam.
- A co? Mam inne wyjście? Już się nie dogadujemy tak jak kiedyś ,chyba zauważyłaś. Przerwa nam się przyda. 
- Przecież się kochacie. 
- Nie jestem tego taka pewna. 
- Co?
Nie było mi dane dokończyć tej wymiany zdań ponieważ doszłyśmy do punktu gdzie siedziała Trudy ,a mianowicie przed salą ,w której leżał Jerome.
- Chcecie do niego wejść? - Zapytała.
Pat spojrzała na mnie.
- Ja idę ,a ty?
Po długim namyśle kiwnęłam głową. Wypadało wszystko z nim wyjaśnić. Rudowłosa weszła jako pierwsza ,a ja zawahałam się. Minęła chwila zanim zdobyłam się na wejście do środka. Bałam się ,bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać....

CDN...

Sorki ,że nie dodawałam tutaj długo rozdziału ,ale zupełnie nie wiedziałam co pisać. Miałam wizję ,ale nie miałam pojęcia jak przelać to na kartkę. Po ciężkich próbach w końcu się udało ,ale skutki nie do końca mnie zadowalają ,ponieważ uważam ,że ten rozdział wyszedł mi trochę bez sensu. A wy co myślicie?

Patricia Miller

piątek, 4 października 2013

♥ Rozdział 8 ♥ "Z nami koniec!"

**Jerome**

Wpadłem do pokoju jak z procy i skoczyłem na łóżko Alfie'go z zamiarem obudzenia go.
- Alfie wstawaj!
Dopiero po chwili skapnąłem się ,że łóżko jest puste. Zacząłem się zastanawiać gdzie mój przyjaciel mógł iść ,ale po chwili przerwałem rozmyślenia przypominając sobie ,że jak najszybciej muszę odkręcić kawał z rybami w szafce Joy.
Wciągnąłem na siebie kurtkę i wybiegłem nie zamykając za sobą drzwi.
- Gdzie idziesz o tej porze? - Usłyszałem za sobą ,kiedy miałem zamiar wychodzić. Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem zadowolonego Alfie'go ,który schodził właśnie po schodach z ręcznikiem w ręku.
- Co ty robiłeś na górze? - Byłem ciekaw ,a zarazem bałem się ,że ciemnoskóry wciela w życie nasze plany z wczoraj.
- Wstałem ,żeby iść do łazienki i wpadłem na pomysł ,żeby podmienić szampon Joy na miksowany ser pleśniowy. - Opowiedział. - Zauważyłem później ,że Joy właśnie idzie do łazienki więc schowałem się ,ale ,kiedy usłyszałem dźwięk prysznica pomyślałem ,że zabiorę jej jeszcze ręcznik i oto tada. - Podniósł rzecz ,którą trzymał w ręku do góry.
- No brawo Alfie.- Powiedziałem cicho załamany.
Po chwili dobiegł nas z góry krzyk Joy. Mój przyjaciel wybuchł tubalnym śmiechem ,a ja westchnąłem i zabrałem od niego ręcznik ,a następnie pobiegłem na górę po czym zapukałem do drzwi łazienki.
- Joy wszystko okay? - Zapytałem.
- Mam w szamponie ser! - Krzyknęła. - A na dodatek nie mam ręcznika!
- Emm...tak się składa ,że ja mam twój ręcznik.
- Co?! Skąd?! Oddawaj go!!
- Tak ,tak już. Em.... - Zawahałem się. Przecież nie wejdę do damskiej łazienki ,żeby podać jej ręcznik. - Zostawię go przed drzwiami. - Poinformowałem.
- Dobra. Później mi wytłumaczysz skąd go masz ,a teraz idź ,bo muszę go zabrać! - Była wściekła.
- Okay. - Powiedziałem i odszedłem ,żeby po chwili znaleźć się na dolę w holu gdzie Alfie ciągle chichotał pod nosem.
- Stary co z tobą? - Spytał ,kiedy zauważył ,że mi nie jest wcale do śmiechu.
- Nic. - Odpowiedziałem ,a następnie wyszedłem z domu. Chociaż chciałem ,żeby Joy uniknęła tego kawału z rybami. Niestety ,kiedy doszedłem do szkoły wciąż była zamknięta ,a ja nie miałem nic czym mógłbym znów otworzyć zamek.
Ze złości aż kopnąłem drzwi ,a później wróciłem do domu. Połowa Anubisowiczów już nie spała tylko ubrana już w mundurki schodziła na dół i kierowała się do jadalni. Przemknąłem do pokoju niezauważony i jak najszybciej przebrałem się w mundurek ,kiedy zdałem sobie sprawę ,że lekcje zaraz się zaczną.
Kiedy wszedłem do jadalni nikogo tam nie było. Dom już świecił pustkami. Wszyscy na pewno poszli już do szkoły ,pomyślałem i zabierając jabłko ze stołu zarzuciłem torbę na ramię i tak samo opuściłem dom.
Można powiedzieć ,że biegłem. Wciąż jeszcze nie zapomniałem o tym kawale ,który czekał Joy ,kiedy otworzy szafkę.

Pełno ludzi błąkało się po korytarzach. Jeszcze lekcje się nie zaczęły. Przeciskałem się szukając Alfie'go ,którego znalazłem kilka metrów od szafki Joy stojącego pod ścianą. Brunetka właśnie podchodziła do szafki. Głos ugrzęzł mi w gardle i nie mogłem nic powiedzieć.
Stałem jak wryty i przyglądałem się jak jedna po drugiej ryby wyślizgują się z szafki dziewczyny ,kiedy ją otwiera i zatrzymują się na jej butach.
Alfie wybuchł śmiechem i aż położył się na podłogę. Inni widzowie też zaczęli się śmiać. Po chwili po szkole rozniósł się smród ,który dochodził właśnie z martwych ryb.
- O nie. - Przyłożyłem sobie ręce do twarzy. 
Alfie puknął mnie w ramie.
- Jerome! No co ty?! Czemu się nie śmiejesz?! Udało nam się! - Wykrzyczał. Na moje nieszczęście usłyszała to Joy i na dodatek Mara.
- To twoja sprawka? - Podeszła do mnie ta pierwsza.
- Emm... - Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Nienawidzę cię!! - Krzyknęła po czym wybiegła.
Następnie podeszła do mnie Mara.
- Z nami koniec!
-Co? - Myślałem ,że się przesłyszałem.
Nie odpowiedziała nic tylko pobiegła w tę samą stronę co Joy.
Okropnie się czułem.
Straciłem swoją dziewczynę i jeszcze na dodatek ta druga ,z którą myślałem ,że znalazłem wspólny język teraz znienawidziła mnie bardziej niż do tych czas...

CDN....

Patricia Miller