GRY

poniedziałek, 8 lipca 2013

♥ Rozdział 3 ♥ "Straszna z ciebie niezdara ,Joy."

**Joy**

- Trudy może ci pomóc ,co? - Spytałam ,kiedy weszłam do kuchni. Nasza opiekunka wyglądała na bardzo zabieganą ,robiła wszystko na jednym wydechu.
- Tak ,byłabym ci bardzo wdzięczna ,Gwiazdko. - Zwróciła się do mnie ,a następnie podała mi talerze. - Zanieś je i rozłóż na stole.
- Dobrze.
Odwróciłam się na pięcie zapominając ,że mam obcasy i niestety korek z prawej szpilki złamał się.
Straciłam równowagę i upuściłam wszystkie talerze na ziemie. Roztrzaskały się z hukiem.
Chyba bym się przewróciła ,ale ktoś złapał mnie od tyłu i nie upadłam.
Odwróciłam głowę ,żeby zobaczyć kto miał taki refleks ,żeby podejść i mnie złapać ,bo nikogo nie widziałam w kuchni oprócz Trudy.
Był to Jerome we własnej osobie.
- Straszna z ciebie niezdara ,Joy. - Powiedział nieco rozbawiony.
- Palant. - Mruknęłam.
- Mogłabyś być chodź odrobinkę milsza? Właśnie uratowałem cię przed upadkiem.
- Już wolałabym się przewrócić niż być ocalona przez ciebie.
- Za późno. - Uśmiechnął się.
Irytował mnie ten jego wścibski wyraz twarzy.
- Mógłbyś mnie puścić? - Spytałam.
- O tak sorry. - Speszył się trochę i wypuścił mnie ze swoich objęć.
Otrzepałam sukienkę i ściągnęłam buty ,a następnie spojrzałam na Trudy ,która cały czas przyglądała nam się z szokiem na twarzy.
- Przepraszam. - Powiedziałam.
- Spokojnie. Nic się nie stało. - Odpowiedziała. - Ważniejsze jest to czy twoja kostka jest cała.
Poruszałam stopą.
- Nic mnie nie boli. Wszystko jest okay. - Zapewniłam.
- Trudy ,gdzie jest obiad?! Umieram z głodu!!! - Dobiegł nas głos Alfie'go z salonu.
Jerome zachichotał.
- Śmieszy cię coś? - Spytałam.
- Nic ,nic. - Uspokoił się.
Trudy szybkim krokiem zaniosła nowe talerze do salonu ,a następnie wróciła ,po potrawy. Ja zabrałam się do sprzątania potłuczonego szkła.
- Nie Gwiazdko. Zostaw to. - Powiedziała opiekunka. - Ja to posprzątam.
- Ja nabroiłam to i ja posprzątam. - Uśmiechnęłam się do niej. Nie chciałam ,żeby robiła coś ,co stało się przeze mnie.
- Jesteś bardzo kochana. - Odwzajemniła mój uśmiech i poszła do salonu.
Z westchnięciem kontynuowałam zbieranie potłuczonych kawałków talerzy.
- Pomóc ci? - Powiedział ktoś stojący nade mną.
Podniosłam wzrok.
Jerome jeszcze sobie nie poszedł.
- Nie dzięki. Dam sobie radę.

Po chwili jednak już klęczał obok mnie i zbierał szkło do worka. Postanowiłam ,że nie będę nic mówić. Chce to niech sprząta.
Rozbitych kawałków było więcej niż myślałam. Sprzątaliśmy w ciszy.
- Wciąż mi nie podziękowałaś za to ,że ocaliłem cię przed upadkiem. - Odezwał się przerywając tą piękną ciszę. A zdążyłam już zapomnieć o jego istnieniu.
- I nie podziękuję. - Odpowiedziałam chłodno nie obdarowując go nawet jednym spojrzeniem.
- Jędza. - Mruknął bardziej do siebie niż do mnie ,ale ja i tak słyszałam.
- Wieśniak. - Odpowiedziałam nie przestając sprzątać.
Starałam się go ignorować. Miałam gdzieś to o co poprosiła mnie Mara. Z nim się nie da zaprzyjaźnić nawet jeżeli próbowałabym wieki.
- Diwa. - Wciąż nie przestawał.
- Debil z peruką. - Podniosłam głos.
- To nie jest peruka! - Krzyknął wskazując na swoje włosy ,a ja zaczęłam się śmiać. Zawsze miał taką śmieszną minę ,kiedy ktoś naruszał temat jego włosów lub gdy ktoś powiedział ,że są sztuczne.
Naszą kłótnie przerwało pisknięcie dochodzące z salonu ,a później dostrzegłam Willow biegnącą przez kuchnie do holu. Była cała mokra.
- Patricia wypełniła swoje zadanie. - Zaśmiałam się i wrzuciłam worek z już pozbieranym szkłem do kosza na śmieci.
- Może powinienem wziąć z niej przykład i tobie też dać jedną a porządną nauczkę. - Powiedział mój towarzysz ,którego wolałam ,żeby tu nie było.
- Co? - Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Odwracając się w jego stronę oberwałam wodą.
- To moja nowa sukienka idioto! - Krzyknęłam.
- Ups. - Zaczął się śmiać ,co mnie wkurzyło.
Sięgnęłam po ciasto ,które stało obok niego i wtarłam mu je we włosy.
- Porąbało cię?! - Oburzył się.
- Jesteśmy kwita. - Uśmiechnęłam się do niego szyderczo i wyszłam z kuchni.
W holu natknęłam się na Pat i Eddie'go ,którzy byli zajęci kłótnią.
- Dlaczego się mnie czepiasz?! - Spytała z podniesionym głosem Patricia. - Myślałam ,że ze mną nie rozmawiasz.
- Nie moja wina ,że jesteś taka. - Odpowiedział jej chłopak z tak samo podniesionym głosem. - Będę z tobą rozmawiać jak będziesz się normalnie zachowywać!
- Ale ,że niby czym ci zawiniłam?! Ciągle masz do mnie jakieś pretensje. Mam dosyć! - Krzyknęła i pobiegła na górę.
- Gaduło! - Zawołał za nią ,ale nie zareagowała.
Podeszłam szybkim krokiem do Eddie'go.
- O co wam obojgu chodzi?! - Spytałam.
- Nie ważne. - Odpowiedział nieco przygnębiony i poszedł w stronę swojego pokoju ,żeby za chwilę zniknąć za drzwiami.
Westchnęłam i poszłam na górę do pokoju. Chciałam się dowiedzieć co między nimi zaszło.

Patricia Miller

13 komentarzy: